2016-01-03

Podróż na wschód Azyi V

Dzisiaj Sapieha opowie nam o Japonii.

[tego kawałka nie przytoczę, bo długi, ale facet zdołał z Dżyngis Chana zrobić Japończyka, który uciekł przed bratem...]
*
Co prawda, jakież bo są te wiadomości, które przeciętny Europejczyk ma o Japonii, jak wogóle o reszcie świata? Powiedziałbym prawie żadne! Tak samo o sztuce i rękodziełach, wogóle produktach ściśle japońskich, to jest przez Japończyków dla Japończyków robionych, nikt prawie właściwego wyobrażenia nie ma, sądząc z lichot rozmaitego gatunku, robionych przez spekulantów na eksport; tak samo i jeszcze w wyższym stopniu sądzi Europa o Japonii, powiedzmy: o całej może Azyi, z małymi nader wyjątkami, z dzieł i dziełek spisywanych często na kolanie w wagonie, lub na statku entre deux repas, przez tak zw. podróżnych, czyli ludzi, którzy najczęściej, w dobrej wierze zresztą, z błahych pozorów o istocie rzeczy sądzą, z koperty lub nagłówka o treści całego listu wnioskują, według etykiety chcą poznać, znać i módz z prawdą zgodnie opisać jakość, smak, zapach, siłę, słowem istotę wina w butelce zawartego, nie skosztowawszy go naprawdę wcale! Jak niesłychanie trudnem jest zadanie Europejczyka, biorącego się do opisania jakiegoś kraju, a bardziej jeszcze jego mieszkańców, jeżeli ludzie ci nie należą do tej samej, co my rodziny ludów, w innych warunkach wzrośli, a cywilizacya na innych danych, na innych od naszych premisach oparta [nader przytomny nasz podróżnik; jemu też nie udaje się uniknąć tej pułapki, ale przynajmniej zdaje sobie z niej sprawę].
*
Sądzę, że kraje cywilizowane powinnyby założyć akademię, któraby kontrolowała książki o wrażeniach z podróży i publikacye o obyczajach obcych krajów. Czemuby nie zrobiono sanitarnego kordonu przeciwko kalumnii? [ha, w ogóle - dobrze by było, gdyby kalumnii w żadnych książkach nie można było publikować; ot, takie pobożne życzenie...]
*
Toć przecie ci ugrzecznieni Japończycy przeprowadzają z bezprzykładną wytrwałością i siłą woli proces przeistoczenia kilkudziesięcio milionowego społeczeństwa w kilkunastu latach! Z barbarzyńców (zawsze w pojęciu liberała postępowego) stają się w latach 18 czy 20 społeczeństwem, na równi stojącem pod względem wynalazków, nauki i t. d., ze społeczeństwami od lat dziesiątków nad ucywilizowaniem się pracującemi; toć ci Japończycy, zupełnie nie myśląc o utworzeniu wygodnego dla kupców europejskich targowiska ze swego kraju, biorą z Europy i Ameryki północnej to co za pożyteczne uważają, mając zresztą Europę i Europejczyków za środek dla siebie, za cytrynę, która po użyciu wyrzuca się; i nietylko nie oddają im kierownictw lub własności swych wielkich przedsiębiorstw handlowych, ale nawet do wnętrza swego kraju ich prawie nie puszczają. Wreszcie Japończycy, owe niewiniątka, które według pp. podróżnych nie mają mieć najmniejszego przywiązania do religii, skoro ktokolwiek, swój czy obcy, zrani choćby najniewinniej ich uczucia religijne, mażą to przewinienie krwią winowajcy! Fanatyzm religijny może tutaj potężniejszy u jednostek, niż w Chinach, zwłaszcza między sintoistami.[...] uprzejmość i uśmiech na twarzy, to nie są jedyne rysy charakterystyczne Japończyków. [tylko jedno mi zgrzyta - to głębokie wewnętrzne przekonanie, że narody europejskie stały wyżej od Japończyków pod względem cywilizacyjnym. O ile zachodnie nauki faktycznie trafiły do Japonii dość późno, o tyle życie przeciętnego japońskiego chłopa mało się różniło od życia chłopa polskiego. Z jedną zasadniczą różnicą - chłop japoński mógł się modlić w swoim języku, a chłop polski musiał uczestniczyć we mszy łacińskiej ;)]
*
[pierwsza wizyta w japońskim domu] Buty naturalnie musieliśmy zdjąć; siedzieliśmy jednak na krzesłach. [...] wreszcie kolacya w herbacianym domku, gdzie na ziemi patyczkami świństewka się jadło. [pałeczkami, biały barbarzyńco. Świństewka, ja ci dam...]
*
Polowałem tymi dniami na malutkie zajączki japońskie, poczem ubiwszy jednego, wpakowałem pono parę śrócin biednemu psiarczykowi, Japończykowi, który w sposób niesłychanie rycerski ranę omył, ciągle się uśmiechając, i chodził dalej za psami jeszcze lepiej jak przedtem.[och, chętnie dałabym mu w gębę!]
*
Sztuka ich wykończeniem, wiernością, naszą dzisiejszą przewyższa, przedewszystkiem znajomością natury. Najbardziej przypomina mi może arcydzieła starych mistrzów dobrych czasów sztuki niemieckiej; ale stoi o tyle wyżej, że obejmuje daleko więcej fachów, bo i malarstwo i haft i rzeźbiarstwo, w najszerszem słowa znaczeniu, wraz ze snycerstwem, o jakiem od dawna w Europie nikt pojęcia nie ma. Tu trzeba może na pierwszem miejscu wyliczyć laki japońskie. Częścią może one należą do rękodzieł, ale są zarazem z takim artyzmem, z tak niepojętą finezyą wykonane, że je pomiędzy arcydzieła sztuki liczyć śmiało można. Za długoby to trwało, za dalekoby nas zawiodło, chcieć tu wyliczyć, opisać, tłumaczyć każdą z osobna z owych cudownie pięknych i bogatych gałęzi, w które tak obfituje, obfitowała sztuka i rzemiosło japońskie. [ciekawi mnie ten wyraźny u Sapiehy i w ogóle w dawnej Europie rozdział rękodzieła i Sztuki. Wydaje mi się, że coś żeśmy przez to stracili.]
*
Na statku kuchnia japońska, trzeba więc było wziąć co potrzeba na 14 dni, i samemu przy pomocy przewodnika, który z nami jedzie, gotować. Boże, bądź nam miłościw! [Ten wykrzyknik do Boga wiele mówi o stosunku Europejczyka pełną gębą do japońskiej kuchni :D]
*
[opis Kiusiu] Kagosima [Kagoshima], port i główna osada wyspy Kiu - Ziu, gdzie owa słynąca z porcelany Satsuma leży, gdzie jeszcze ostatni Daimios, książę udzielny żyje — to istny raj! Nicpiękniejszego, jak ta zatoka, u której północnego końca miasto Kagosima leży. U wejścia pyszne skały; daleko w oceanie potężny wulkan; nad samem wejściem do zatoki drugi, Satsuma - fudżi zwany; oba czynne, dymiące, sapiące, straszne, stoją na straży tej pięknej wyspy. Całość krajobrazu ma wulkaniczny charakter, więc jest śliczna; zieloność bujna, prześliczne drzewa, domki, ogrody; w górze niebo południowe, w dole lazurowe morze, które w nocy miliardami iskier fosforyzuje; to wszystko zamknięte skałami bazaltowemi, oblanemi zastygłą czarną lawą — obraz cudowny. Przytem mimo skał, wulkanów, kraterów na wsze strony, zatoka potężna, szeroka, ogromna, a w środku wyspa przez wygasły wulkan utworzona. Ludzie mniej mili za to, niż na wyspie głównej »Nippon«, mniej czyści, mniej o porządek i czystość dbali. Białych nie cierpią, to też chodząc po ulicach otoczeni bywaliśmy całą czeredą dzieci, chłopców, starszych i starych; wszyscy w sposób rzeczywiście niemiły gapią się na tego waryata białego, i uwagi najniepochlebniejsze wzajem sobiekomunikują.[pewnie jakby takiego mieszkańca Kiusiu śrutem postrzelić, to by się nie uśmiechał :P]
*
[...] tłumaczę obecnie Tales of old Japan, myśląc, że kilka takich opowiadań o wiele ciekawszemi byćpowinny dla naszej publiczności, niż nawet najciekawiej napisany opis podróży, dają bowiem wyobrażenie o tem, czem Japonia była; dzisiejsza Japonia i mniej piękna, i nie rycerska i mniej warta. [hmmm, z jednej strony jak się nie europeizują, to są tylko dzikusami, mieszkającymi w skansenach, a z drugiej jak się "ucywilizują", to nagle są mniej piękni, mniej rycerscy i mniej warci. Ot, ciężko takiemu dogodzić ;)]
*
Osima to dziura, miasteczko portowe, około 700 domostw liczące; klimat piękny, ziemia wydaje się niezła; ale ludność brudna, brzydka i uboga.[zawsze jak wspomina o tym brudzie, zastanawiam się, czy kiedykolwiek był na polskiej wsi, gdzie chłop to się mył w całości raz do roku, na Wielkanoc :D No i oczywiście brzydcy ludzie. Szaleniem ciekawa, kiedy zaczęła się "żółta gorączka" objawiająca się absolutnym zachwytem Azjatkami :D]
*
[o japońskim panowaniu na Riukiu] [...] wtedy to miałem dowód niezbity, że Japończyk ani słowa z mowy ludu tutejszego nie rozumie, nie zna go, nie chce znać; uważa go za coś niższego, głupszego, gorszego; ale ponieważ posiadanie tej ziemi wydaje mu się korzystnem, ważnem dla jego handlu i strategii, więc zabrał kraj, swą mowę ludowi narzuca, króla mu więzi, syna królewskiego trunkiem i rozwiązłością ogłupia i wyniszcza, kraj podatkami wysysa; a przed sobą i światem dobroczyńcę, światłodawcę udaje.[...] Patrząc dziś na ten pałac królewski, na zamek opuszczony przez króla Riu - kiu, którego zmuszono do mieszkania w Tokio — zajęty dziś przez żołdaków japońskich, strojem pruskie wojsko przypominających, zdawało mi się, że widzę Wawel lub Zamek warszawski.
*
[o pobycie na Riukiu] [...]jak sen minął ten pobyt, jak sen bezpowrotnie, a żegnając ludzi i kraje z świadomością, że się już nigdy ich nie ma zobaczyć, zawsze jakiś rodzaj smutku czy tęsknoty do serca się wkrada.
Tym pięknym cytatem kończę na dziś. Dziś świat się skurczył; nawet do dalekich destynacji można wrócić. Ale każdy powrót jest zupełnie nową podróżą; zmienia się miejsce, zmieniają się ludzie. Mam wrażenie, że szybciej niż za czasów Sapiehy. Nie mógł on wiedzieć, że większy jest jeszcze smutek kogoś, kto myślał, że wrócił, a zastał wszystko zmienione...
Japonii będzie jeszcze więcej; tak dużo, że musiałam podzielić na fragmenty. Czekajcie z niecierpliwością!

2 komentarze:

  1. MBT dziś miałem okazję 'odwiedzić' Twoje okolice: http://www.tvp.pl/tvp2/wydarzenia/dokument-w-dwojce/nasze-propozycje/chiny-malo-znane-odc-16-krolestwo-zwierzat-3-stycznia-w-tvp2/23383512
    Yunan jest malowniczy !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Zapraszamy na żywo, w telewizji to jednak nie to samo :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.